1. Słowo pierwsze: dziękuję. cz.1

15 czerwca 1996 rok, Londyn.

Niebo było mlecznobiałe, kiedy wysoka kobieta w pelerynie przemykała pomiędzy zimnymi, kamiennymi budynkami czarodziejskiej dzielnicy Londynu. Oglądała się za siebie w niepokoju, a jej duże niebieskie oczy mrugały nienaturalnie często, jakby próbując powstrzymać cisnące się zły. Narcyza Malfoy, jedna z piękniejszych kobiet magicznego świata, wsunęła głębiej swoje białe pukle pod kaptur i przyspieszyła kroku. Z nieba zaczął spadać drobny deszcz, oblepiając ubranie i sprawiając, że przerażające zimno bijące z tej okolicy mieszkalnej wydawało się jeszcze bardziej odczuwalne. Stanęła przed wysokim budynkiem, typowej brytyjskiej zabudowy z wysokimi drzwiami. Zauważyła jedynie, że wszystkie okna wychodzące na uliczkę zasłonięte są grubymi, ciężkimi zasłonami. Uniosła złotą kołatkę i zastukała nią drobną dłonią. Przez chwile wydawało jej się, że głuchy dźwięk rozchodzi się po mieszkaniu, jakby nienaturalnie pustym. Ktoś powinien być w domu, tak się umawiali, jednak dłużąca się chwila w brukowanej uliczce sprawiała, że coraz bardziej paranoicznie odwracała się za siebie. W końcu usłyszała głośny szczęk zamka i drzwi otworzyły się nieznacznie. W ciemnej szparze ujrzała twarz bardzo brzydkiego czarodzieja. Jego głowa była okrągła, łysiejąca. Oczy małe, świdrujące, a wystające zęby i drobny nos sprawiały, że przypominał bardziej mysz niż realnego człowieka z krwi i kości.

-Witaj, Pettigrew. Przyszłam do Twojego Pana.
-Mam tylko jednego Pana! -syknął, paranoicznie patrząc za jej ramię, jakby obawiając się, że jest tam ktoś jeszcze, kto chciałby wedrzeć się wraz z nią. -Nie wiem co tu robisz, a mój Pan..
-Glizdogonie.

Zimny głos sprawił, że myszowaty mężczyzna zadrżał i delikatnie podskoczył. Narcyza dotąd panicznie zniecierpliwiona odetchnęła z ulgą słysząc go i przysunęła się bliżej drzwi.

-Jeżeli będę zmuszony uświadomić Cię jak bardzo nie jest Twoją sprawą co Narcyza robi w moim domu, nie będzie to miłe. Przestań się trząść i otwórz w końcu te drzwi.

Ze szpary prócz głowy wyłoniło się całe pucołowate i trzęsące jak osika ciało Glizdogona. Zaprosił kobietę drżącym ruchem ręki do przedsionka.

-Pozwól, że przyjmę Twój płaszcz Narcyzo. Wynoś się Glizdogonie.

Blondynka uniosła wzrok i spojrzała prosto w czarne jak węgiel oczy Severusa Snape’a. Ściągnęła z siebie pelerynę i oddała ją mężczyźnie delikatnym ruchem muskając opuszkami na przywitanie zewnętrzną część jego dłoni. Snape odwiesił ubranie na staroświecki rzeźbiony wieszak i nie odwracając od niej wzroku, unosząc powściągliwie kąciki ust powtórzył z naciskiem.

-Wynoś się Glizdogonie.

Ruszył delikatnie dłonią w powietrzu, jakby od niechcenia strzepywał niewidoczny kurz obok siebie, a brzydkiego, szczurkowatego mężczyznę wysunęło z sieni do pokoju obok przez otwarte na oścież drzwi, które zamknęły się za nim z hukiem. Na twarz Severusa wpłynął leniwy, ledwo zauważalny uśmiech.

-Zapraszam Cię do biblioteki.

Wskazał jej dłonią drogę na górę, więc ruszyła powoli po schodach. Z zaciekawieniem obserwowała ściany mieszkania. Zaskoczona zauważyła liczne wnęki, na różnych wysokościach wypełnione po brzegi książkami; magicznych jak i mugolskich autorów. Zawsze w nim to uwielbiała; tą wszechstronność i ciekawość wszelakich tematów. Można powiedzieć, że podziwiała jego pociąg do wiedzy samej w sobie; ona też lubiła książki i potyczki słowne, ale status kobiet Malfoy nigdy nie pozwalał na cokolwiek więcej niż niezobowiązujące pogaduszki przy obiedzie. Jej kołaczące serce, która omal nie wyskoczyło jej z piersi podczas drogi do mieszkania mężczyzny, powoli uspokajało się, a ona sama pozwoliła sobie na minimum swobody i odprężenia. Czarodziej wyminął ją tuż przed drzwiami i szarmancko otworzył je przed nią, a ona wsunęła się do ciemnego pomieszczenia. Jedynym źródłem światła były smugi, które przebijały się pod długimi zasłonami i oświetlały fragmenty drewnianej podłogi. Jednak kiedy przysunęła się do fotela i powoli na nim usiadła zapaliły się światła na bogato zdobionym żyrandolu nad jej głową oraz wszystkie świece w pokoju. Czuła intensywny zapach pergaminu i kurzu jakby pokój nie był od dawna używany.

-Wybacz za to jak wygląda w mieszkaniu. Oczywiście nie było przypadkiem, że Glizdogon został przydzielony mnie, jako, że jest najmniej lojalną osobą jaką mógłbym sobie wyobrazić i ktoś musi go pilnować, ale doprawdy nie rozumiem dlaczego tak się uparł, że on, mydło i szmata nie mogą zostać bliższymi przyjaciółmi. Wyobraził sobie, że jest strategicznym członkiem naszego planu i chętnie wybiłbym mu to z głowy, ale gdzieś wewnętrznie rozbraja mnie jego naiwność.

Severus usiadł na fotelu naprzeciwko niej, a na stoliku pomiędzy postawił dwa staroświeckie kielichy i butelkę czerwonego wina. Był nieco bardziej rozluźniony. Inaczej niż w Hogwarcie, teraz ubraną miał czarną koszulę z rękawami podwiniętymi pod łokcie oraz czarne proste spodnie. Wydawał się dużo szczuplejszy, ale też bardziej ludzki niż podczas formalnych spotkań biznesowych. Prawie nie zwracała uwagi na Mroczny Znak na przedramieniu. Właśnie z jego wyjątkiem przypominał jej teraz Severusa z przeszłości kiedy byli w szkole; on na siódmym roku, już wchodzący w szeregi Śmierciożerców, ona na piątym. Pamiętała jak delikatnie podkochiwała się w nim i teraz po tych wszystkich latach czuła niewyobrażalny sentyment do jego osoby. Mimo, że kochała Lucjusza całym sercem, miała z nim jedynego syna i właśnie z ich powodu była teraz w tym mieszkaniu, z powodu obowiązku podtrzymania na swoich barkach całej rodziny, nadal w jego towarzystwie czuła się nieco onieśmielona. Uniosła kąciki ust słysząc jego słowa i pokręciła delikatnie głową. Jej złote loki odbijały światło świec.

-Zawsze urzekało mnie to, że w poważnych sytuacjach jesteś tak zimny i profesjonalny, a godzinę później potrafisz sypać żarty z rękawa.
-Nie uważasz, że w dzisiejszych czasach ta umiejętność pozwala nie zwariować?

Ton jego wypowiedzi od razu zmienił atmosferę. Złożył razem opuszki palców tworząc z dłoni trójkąt i oparł łokcie na kolanach przypatrując jej się intensywnie. W kulturalny sposób dawał jej do zrozumienia, że nie musi bać się powiedzieć mu o celu swojej wizyty. Wyprostowała się niespokojnie, a serce znów zaczęło szybciej bić, nie dając jej zapomnieć jak wiele ma teraz na głowie. Wygładziła poły zielonego materiału sukni i powoli zaczęła.

-Usłyszałam jakiś czas temu, że mogłabym uchodzić za piękność gdyby nie moja ciągła niezadowolona mina i zgorzkniałość, która odpycha ludzi. W sumie słyszałam to wiele razy, ale ostatnio bardziej niż zwykle nie mogę się z tym zgodzić Severusie. To strach. To tak przerażający strach, że momentami nie wiem czy dam dłużej radę trzymać to wszystko w ryzach. Wiem, że odpycham od siebie wszelką pomoc, ale ty jedyny wiesz jak bardzo nie mogę jej teraz przyjmować. Lucjusz został zatrzymany. Ostatnio przeszukują nasz dom. Znajdują wiele rzeczy, których nie zdążył sprzedać lub ukryć. To spowoduje problemy. Ale nie martwię się tym bo pieniądze załatwią wiele i dam sobie z tym radę. Staram się rozmawiać z Draconem i tłumaczyć mu dlaczego to wszystko się dzieje. On jest taki młody… Przyszłam tu właśnie z jego powodu. Dochodzi do mnie wiele rzeczy, wiele rzeczy słyszę. I ja przyszłam tu bo wiem, że nikt prócz ciebie nie powie mi czy to prawda. I czy nasz Pan rzeczywiście planuje to o czym się słyszy…

-Narcyzo, -przerwał jej kulturalnie, przekrzywiając głowę w bok jakby próbując zrozumieć inną perspektywę jej wypowiedzi- jako przyjaciel rozumiem twoją troskę, ale to z czym przychodzisz jest czymś czego nie możesz ode mnie żądać. Jeżeli Czarny Pan nie powiedział czegoś bezpośrednio tobie lub Lucjuszowi przed jego aresztowaniem, to ja nie powinienem udzielać ci informacji.
-Ale to jest mój syn! Severusie, on dziesięć dni temu skończył dopiero szesnaście lat. Jest dzieckiem. Nie chcę niczego więcej.. Niczego więcej niż informacji czy muszę przygotować go na coś na co jeszcze nie jest gotów.
-Tak.
_____________________________________________________________________________
 Tak oto mamy za sobą pierwszą część rozdziału pierwszego. Jak mogliście już zauważyć, tematem przewodnim będzie historia samego Severusa "na bazie słów innych ludzi." Przywykliśmy do oglądania go oczyma Harrego, ale nie mieliśmy zbyt wielu okazji zobaczyć go w innej rzeczywistości, w relacjach z ludźmi, których odczucia niekoniecznie są nacechowane negatywne. Staram się oddać realia związków, które posiada sam Severus; szczególnie w filmach wydawały mi się one na siłę zbyt oziębłe. Musimy pamiętać o tym, że Mistrz Eliksirów zna tych ludzi od 20 lat; jest praktycznie awykonalnym aby w tym czasie nie nawiązać głębszych relacji, negatywnych czy pozytywnych. Czy mówimy o ludziach takich jak Malfoyowie, czy o współpracownikach z Hogwartu. W opowiadaniu pojawi się pairing, zobaczymy też bardzo wiele retrospekcji do młodości Severusa, za którymi przepadam. Póki co mam nadzieję, że pierwszy rozdział przypadnie komuś do gustu i będę wdzięczna za komentarze, te z konstruktywną krytyką także. Pozdrawiam serdecznie!

2. Słowo pierwsze: dziękuję. cz.2

Spodziewała się takiej odpowiedzi, ale udzielona tak szybko sprawiła, że zrobiło jej się słabo i oparła plecy mocniej na fotelu. Zacisnęła dłoń na oparciu.

-Kiedy?
-Niedługo. Nie znam daty, ale kiedy Czarny Pan podejmie decyzje będziecie pierwszymi, którzy się o tym dowiedzą.
-Nie ma możliwości by go od tego odwieźć?
-Decyzje naszego Pana są nieodwołalne i niepodważalne Narcyzo. Nie zamierzam ich kwestionować. Wiesz, że Azkaban to kara dla Lucjusza; nie wypełnił zadania, jego miejsce musi zostać zastąpione. Malfoyowie zawsze służyli czystości krwi, więc ty i Dracon jesteście tego częścią i to, że jest twoim jedynym synem niestety nie będzie miało tu znaczenia.

Nie spodziewała się poczuć łez na swojej twarzy, od dziecka uczono ją, że są oznaką słabości i ma się ich wystrzegać równie intensywnie co kontaktów ze szlamami. Jednak teraz, siedząc w mieszkaniu Severusa i czując na barkach ciężar tak duży, że jej serce nie wytrzymywało łzy po prostu… popłynęły. Rozmazała je dwoma palcami po policzku. Wyraz twarzy Snape’a zelżał, a on sam pochylił się ku niej i powoli, jakby bał się odtrącenia i złego zrozumienia, złapał jej dłoń w swoje dłonie. Były zimne i chłodne,ale twarde i przez chwilę poczuła się dostatecznie bezpiecznie. Odzyskała fason i wyprostowała się z klasą. Popatrzyła na ich złączone ręce, a potem w jego twarz.

-Dziękuję. Nigdy nie zapomnę tego co dla nas zrobiłeś. Jesteś zaufanym człowiekiem, zarówno dla nas, jak i dla Czarnego Pana, Severusie. Nie interesują mnie te wszystkie podejrzenia, które są w ciebie celowane. Nie potrzebuję tych informacji. I kiedy sytuacja stanie się bardziej skomplikowana, Malfoyowie będą stali po stronie twojej i Czarnego Pana. Ja ci wierzę Severusie.

Snape westchnął, a jego wąskie wargi powoli ukazały nieco niezręczny uśmiech.
-Daj spokój Narcyzo bo zaraz dojdę do wniosku, że z tą łatwowiernością powinnaś zostać umieszczona w Hufflepuffie.

Zaśmiała się cicho i musiała przyznać, że ten kiepski żart sprawił, że poczuła się przez chwile znów młoda i beztroska. Przypomniał jej te wieczory, kiedy siedzieli razem w Pokoju Wspólnym i grali w szachy. Wszyscy traktowali ją wtedy jak równą, nie jak ładne tło dla Lucjusza podczas kontaktów politycznych, a jak zabawną, inteligentną dziewczynę. Pragnęli jej twarzy, ale i tego co miała pod złotymi lokami. Bystrości i sprytu. I Lucjusz był taki dumny, że była właśnie jego... Teraz jedynie Severus pozostał trwałym duchem dawnych czasów.

-Masz rację. Robię się zbyt wylewna.
Tym razem to on się zaśmiał. Sam wydawał się teraz o przynajmniej pięć lat młodszy. Mięśnie twarzy rozluźniły mu się i nie wydawał się już tak poważny i skupiony.
-To jest ostatnia rzecz, którą powiedziałbym o Narcyzie Malfoy. Wylewna.
-Nawet nie wiesz jak rzewna potrafię być żegnając się z Draconem na peronie.

Poczuła, że to czas kiedy powinna wyjść, teraz, kiedy oboje mogli jeszcze udawać, że było to przyjazne spotkanie koleżeńskie. Wysunęła swoją dłoń z jego dłoni, a on spiął się mocno i wstając szybciej niż ona,złożył je z tyłu za plecami, prostując się. Wyprowadził ją na dół. Z pokoju w którym zamknął Glizdogona dochodziły ciche jęki, które sprawiły, że Narcyza poczuła jeszcze większą pogardę do tego żałosnego człowieka. Severus pomógł jej ubrać płaszcz, a potem zapytał:

-Może zechciałabyś użyć mojej sieci Fiuu? Łączyłem go kiedyś z waszym kominkiem w bawialni, ale nie jestem pewien czy Lucjusz nie usunął połączenia.
-Z pewnością nie. Lucjusz nie zajmuje się takimi rzeczami w naszej posiadłości. Nie zajmował. Z wielką chęcią uniknę ponownej przechadzki po Londynie. Zaczęło padać.

Poprowadził ją przez hol do pomieszczenia, które kiedyś musiało być jadalnią, ale teraz zagospodarowano je na kolejną bibliotekę. Tym razem bez wątpienia książki dotyczyły głównie Eliksirów, przynajmniej dwa regały, które zdążyła obrzucić szybkim spojrzeniem. Podał jej rzeźbiony pojemnik z proszkiem, a ona wzięła sporą garść w dłoń. Niewielka ilość spadała powoli na dół jej sukni, ale nie zważała na to. Nie istnieje nic, czego magia lub skrzat domowy by nie wyczyścił. Przysunęła się do Snape’a, a na jego policzku złożyła delikatny pocałunek. Z pewnością nie był to dla Severusa najbardziej komfortowy sposób pożegnania się bo spiął całe ciało i odwrócił wzrok, ale jej samej łatwiej było okazać to jak wdzięczna jest Severusowi tym gestem niż używać słów, które pewnie szybko ugrzęzły by jej w gardle. Lata milczenia na wiele tematów sprawiły, że często brakowało jej słów, mimo jej opanowania i dystansu do wielu spraw.

-Dziękuję Ci.
-Pozdrów ode mnie Dracona i powiedz mu, że o nim myślę. I jeżeli potrzebowałby rozmowy, wie gdzie mnie znaleźć.
-Do zobaczenia.
-Żegnaj. - Wsunęła się głębiej w komin i powiedziała wyraźnie: -Willa Malfoy, Wiltshire.

Ostatnim co zobaczyła prócz zielonych płomieni było zmartwione spojrzenie, które Severus wysłał jej, składając ramiona na klatce piersiowej. Wirowała pomiędzy obcymi kominkami czując szarpanie w żołądku. Kiedy dostrzegła gzyms własnego zrobiła krok na przód i wyszła w bogato zdobionej bawialni.

Powitała ją cisza. Pozwoliła sobie na chwilę słabości opadając na pobliską kanapę. Zakryła twarz w dłoniach i zawyła, zanosząc się płaczem. Szlochała spazmatycznie przez parę chwil, wciągając łapczywie powietrze do płuc. Po chwili uspokoiła się i zaczęła w panice wycierać twarz rozedrganymi dłońmi. Co najlepszego ona wyprawia? Nikt nie może jej takiej zobaczyć. Wzięła ostatni głęboki oddech. To tylko chwila słabości. Jedyna, ostatnia. Poprawiła suknię, włożyła nieposłuszny lok za ucho i zacisnęła wargi. Przeszła szybkim krokiem do kuchni; zimne powietrze uspokajało jej napuchniętą od płaczu twarz. Dźwięk jej obcasów odbijał się na marmurowej posadzce i był jedyną rzeczą, która przerywała ciszę. Otworzyła drzwi do kuchni, skrzaty właśnie zajmowały się przygotowywaniem obiadu. Cofnęły się o kilka kroków do tyłu, gdy weszła, a potem wszystkie żałośnie ukłoniły się, dotykając długimi nosami posadzki.

-Brudziu, natychmiast poproś do mnie Dracona. Za 10 minut ma na mnie czekać herbata w salonie. Dziękuję.

Wyszła z pomieszczenia i powolnym tym razem krokiem udawała się do salonu. Jej rozważania błądziły daleko do mieszkania w Londynie, a w jej umyśle tworzyły się chmury porównywalne do tych burzowych, które aktualnie wisiały nad jej rezydencją. Nie zauważyła, że skrzaty przerażone wpatrywały się nadal w zamknięte już drzwi, wręcz oniemiałe, drżąc na samą myśl cóż okropnego może dziać się z ich Panią. Pierwszy raz w swoich żałosnych życiach pozbawionych sensu wyższego niż służenie Malfoy’om, pierwszy raz w życiach tak pustych, że nie rozumiały, że uczucie takie jak szczęście w ogóle może istnieć, usłyszały od Narcyzy Malfoy „dziękuję.”
 

Informacje o Autorce


                                                               Witam Was najserdeczniej!
Jeżeli weszliście w zakładkę "informacje o autorce" to spodziewam się, że interesuje Was minimum ciekawostek na temat twórcy tych wypocin. Autorką bloga jest dwudziestoletnia dziewczyna z małej miejscowości pod Bydgoszczą, aktualnie mieszkająca w Poznaniu. Zakochana w serii o Harrym Potterze; maniaczka tak książek, jak i filmów, i fan fiction o tejże tematyce. Ważnym aspektem w jej życiu jest bycie kreatywną; opowiadania pisała już od ósmego roku życia, prowadziła potem kilka blogów, dłużej, bądź krócej, na tematy wszelakie. Chciałaby w bliższej lub dalszej przyszłości wydać swoją książkę. Wielbicielka horrorów, muzyki lat 80-90tych, czytania książek, fotografii, mopsów i sukulentów. Mama dla siedmiu kaktusów, mieszkająca z narzeczonym. Aktualnie rozpoczyna gap year od studiów filologii angielskiej, który ma zamiar spędzić na podróżowaniu, poznawaniu nowych miejsc, życiu poza granicami Polski, kreatywnym spędzaniu czasu. W historii Severusa Snape urzekł ją fatalizm i nieuchronność historii. Zakochana w postaci od pierwszej lekcji eliksirów. Chętnie czyta fan fiction kanoniczne; głównie z pairingiem Hermiona+Severus, ponieważ uważa, że para ta świetnie pasuje do siebie pod względem intelektualnym.
Autorka ma na imię Julka; ma niebieskie włosy, metr siedemdziesiąt w kapeluszu. Uwielbia troszkę pluć sarkazmem, dużo mówi, wszędzie jej pełno; nastrój zmienia jej się jak w kalejdoskopie. Serdecznie Was zaprasza do podążania za historią Severusa.